Kamienica w 2013 r. od strony ul. Radzymińskiej i od strony Lewinowa.
Niegdyś była drugim (po nieistniejącej już "Trzypiętrówce") zaciszańskim drapaczem chmur...
Kamienica stoi na gruntach należących do Lewinowa, a ściślej wchodzącej w jego skład nieruchomości "Zacisze- Ogród”. Podobno została ona wygrana w karty przez dziedzica Jórskiego, a następnie rozparcelowana na działki budowlane. W l. 30 na miejscu Willi Leszczynówki i kamienicy Banaszków znajdował się szeroki rów z wodą, biegnący wzdłuż Szosy Radzymińskiej. W miarę rozwoju budownictwa został zwężony lub praktycznie zasypany. W latach 50. przed Leszczynówką, poza pasem znaczących dawny przebieg zarośli, nie było po nim śladu, za to obok Banaszkowej miał ok. 3m szerokości, stała w nim woda, walały się przedziurawione garnki. Przez rów i tory kolejki (przebiegające w miejscu mniej więcej dzisiejszego pasa zieleni dzielącego jezdnie) do poszczególnych domów wiodły od Szosy tzw. kładki (na zdjęciu kładka do Leszczynówki) .
W czasie okupacji hitlerowskiej w kamienicy mieszkał Władysław Pryciak, kierownik zaciszańskiej szkoły (późniejszy dyrektor nowej podstawówki nr 52). Pamiątką tych czasów są ślady po kulach na froncie budynku.
Po wojnie własność Józefa Banaszka najprawdopodobniej przejęło państwo, czyniąc administratorem domu Piotra Jurczaka, lokalnego działacza, tzw. „blokowego” (członka lub przewodniczącego jednego z „bloków terenowych”, wykonujących prace społeczne na rzecz osiedla). Jurczak podobno żywił ambicje, aby stać się właścicielem budynku, lecz ostatecznie przeszedł on na własność dzielnicy Targówek. Poza jedną rdzenną rodziną mieszkają tu nieliczni lokatorzy komunalni, z których jeden znany jest jako stały bywalec skrzyżowania Radzymińskiej i Łodygowej (trzeba przyznać, że w porównaniu z pozostałymi bywalec to całkiem na chodzie).
W latach 60. na parterze kamienicy mieścił się nieduży sklep spożywczy . Nie był samoobsługowy, klientów obsługiwano zza lady. Ciepło wspominał ów lokal handlowy na Naszej Klasie.pl p. Krzystof Onaszkiewicz:
„W tym domu spędziłem pierwsze 10 lat mojego życia. Niewiele się zmienił przez ostatnie 50 lat. Widzę, że parę balkonów, które były na froncie domu, odpadło, pewnie ze względów bezpieczeństwa. W lokalu, gdzie teraz jest salon piękności, był sklep spożywczy, gdzie można było kupić masło na ćwiartki, albo 5 deko landrynek, ale najlepszy był świeży chleb, który we wczesnych czasach był przywożony przez konny zaprzęg około czwartej po południu. To był najlepszy chleb na świecie, bo jeszcze ciepły, prosto z piekarni. Biegło się na górę do mamy po 4 złote a potem wybiegało na podwórko z pajda chleba posmarowaną masłem i z pomidorami albo smalcem ze skwarkami. W moim życiu byłem w wielu restauracjach na całym świecie, wierzcie- nic tak nie smakuje jak ta kromka chleba prosto z piekarni”.
Stanisław Onaszkiewicz, początkowo sublokator u Cichoszów w Leszczynówce, wywodził się z rodziny Wycechów z Wilczogęb koło Sadownego (Czesław Wycech był marszałkiem Sejmu w latach 1957-71). Wykładał w TBS na ul. 11 Listopada.
Bardzo długo mieszkańcy kamienicy spoglądali z frontowych okien na sielski, półwiejski krajobraz łączek i zagonów, rozpościerający się po drugiej stronie Szosy między Gniazdowską a Młodzieńczą, a do lat 60. nawet po świeżo wzniesioną podstawówkę! Zapewne wieczorami, gdy ustawał ruch automobili, dolatywał rechot żab, cykanie świerszczy, gruchanie gołębi a w pokojach pachniało skoszone zboże lub zioła. Gdy wychylili się mocniej, widzieli na pewno kłąb dymu nad ruszającą z Drewnicy kolejką. Zimą mogli mieć oko na dzieciaki zjeżdżające na sankach z wysokiego nasypu Szosy.
Tradycje handlowe kamienicy kontynuował otwarty w tym samym pomieszczeniu sklep mięsny ( rzeźnik), działający pod szyldem WSS (powszechnie określany jako „spółdzielnia” ). Towaru w rzeźniku w zasadzie nie było, a klienci dostawali cynk od sprzedawczyni, kiedy odbędzie się dostawa. Długo przed spodziewaną godziną zaopatrzenia w sklepie i na zewnątrz wiła się w miejscu kolejka zniecierpliwionych Zaciszan, złaknionych mięsa i wędlin jak żeglarze wiatru. Korpulentna sprzedawczyni, miała problemy z nogą lub biodrem, chyba p. Zosia, mieszkanka Zacisza, chwaliła mamę: „jakie ładne dzieci”. W dobie wolnego rynku rzeźnik został zastąpiony przez sklep spożywczo- monopolowy, w epizodzie handlowym kamienicy do końca gra zakład fryzjerski- w kilku odsłonach.
Zupełnie inaczej wygląda kamienica od tyłu- najlepiej sprawdzić to z ul. Chałupniczej. Obniżony pośrodku dach wieńczy lukarna, a środkowa część budynku jest nieco wysunięta, mieszcząc klatkę schodową. Ciekawostką jest tkwiąca na dachu żelazna syrena alarmowa - ponoć należała do miejskiego systemu zarządzania kryzysowego, ponoć zawyła tylko raz.
Kamienica i plac nr 250 w roku 2009 ( MapyGoogle).
Lukę między Willą Leszczynówką a kamienicą Banaszków zajmował ogród należący do kamienicy. Przy północnej ścianie kamienicy stała w nim altana, w której przesiadywała starsza już Banaszkowa. Gdzieś w latach 60, na tyłach posesji zbudowano parterowy domek. Dopiero w latach 70. lub 80. wyrósł piętrowy dom (wtedy nr 104a), w którym zamieszkała rodzina Trochimiaków. W ostatnich latach obłożono go niemodnym już i poniekąd niebezpiecznym w razie pożaru sidingiem. Trochimiakowie wyprowadzili się z hałaśliwej okolicy, a na ich miejsce przybyli… Hindusi. Kapliczka usytuowana na podwórku nowym lokatorom nie przeszkadza…
Sąsiednia parcela pod nr 250 (dawniej Generalska 102)- w czasach powojennych nie była nigdy zabudowana. Nie wykluczone, że przed wojną wznosił się na niej jakiś budynek lub pewniej magazyn, wszak ówczesny właściciel- Szyja Rogalski- już w 1929 roku uzyskał pozwolenie budowlane. Tu sprowadził się na krótko sklep ogrodniczy, zanim przeniesiono go na drugą stronę Radzymińskiej. Potem składowano kontenery i rozmaite blachury, pośród których „balowali” (i rozbierali je na złom) miejscowi amatorzy wysokoprocentowych trunków. Około 2010 r. wybudowano nowoczesny pawilon handlowy, w którym początkowo oferowano materace, następnie farby, dość długo „zabawki na czasie”, aby ostatecznie wrócić do farb i tynków dekoracyjnych.
Z pewnością Szyję Rogalskiego ucieszyłby ten permanentny obrót w interesie….
( Wpis będzie uzupełniony )