Quantcast
Channel: ZACISZE w Warszawie: BLOG-PRZEWODNIK HISTORYCZNO-PRZYRODNICZO-ROWEROWY. Zacisze, Bródno, Targówek i okolice. Niestety- nie dla zomo, pewnych szewców i wiejskich z ostrowskiego.
Viewing all 92 articles
Browse latest View live

Odręczny plan Zacisza z 1994 r.

$
0
0

    Rysowany odręcznie plan Zacisza z ok. 1994 r. (w zasadzie unikat, gdyż planów osiedla nikt nie sporządzał poza szkicem związanym z zagospodarowaniem, dołączonym do jednego z pierwszych numerów gazety Zacisze). Jest dziełem nastoletniego wówczas mieszkańca osiedla. Pozwala na prześledzenie zmian, które zaszły w topografii okolicy. Można zobaczyć, które ulice szczyciły się asfaltową nawierzchnią, gdzie znajdowały się niezabudowane posesje, a przede wszystkim, jak wiele było prywatnych sklepów (choć nie wszystkie zaznaczono). Na polach Lewinowa nie było jeszcze blokowisk (Dolcan ich specjalnie nie uszczuplał), obok PGR Bródno wzniesiono  dopiero  osiedle Nauka i Technika, a park przy Jórskiego zapraszał na spacery. Czy ktoś ma zdjęcia tych miejsc?


Zbóje z szosy radzymińskiej

$
0
0

    Pod koniec XIX i na początku XX wieku szosa radzymińska biegła przez znaczny obszar pustkowia, przez bagniska, trzcinowiska i zarośla, oddzielające ówczesne osady Zacisze, Targówek, Marki, Ząbki. Piękny niewątpliwie krajobrazowo obszar (mapa tu ) upodobali sobie… przestępcy, których łupem padało mienie wiezione przez mieszkańców wsi podwarszawskich na stołeczne targi. W drugą stronę ciągnęli tamtędy gospodarze z utargiem. Zbójcy ze „strasznej szosy”, jak ochrzciły ten szlak krajowe gazety, regularnie donoszące na swoich łamach o kolejnych napadach, nie gardzili też portfelami samotnie podróżujących mieszkańców przedmieścia. Odmowa wydania dobytku kończyła się najczęściej brutalnym pobiciem. Napady i kradzieże w tej okolicy trwały bez mała pół wieku- pierwsze wzmianki kryminalne w prasie znalazłem pod datą 1890, ostatnie- 1938. Multum rozbojów zostało dokonanych w dwóch miejscach: między Targówkiem a Zaciszem oraz pomiędzy Zaciszem i Markami, na wysokości Drewnicy. Tam nie było świadków ani szans na pomoc…         

 Prasa o napadach na szosie radzymińskiej:

- 1890 r.: Śmiałe kradzieże. Nie ma dnia, aby nie notowano kradzieży na szosie radzymińskiej. Mieszkańcy Szmulowizny, Targówka i Zacisza niepokojeni są co noc rozpaczliwemi nawoływaniami o pomoc. Nocy onegdajszej na posesję pana J. zajechało kilkunastu włościan, dążących z końmi na targ piątkowy, a ponieważ było to wieczorem, więc ulokowali konie w stajniach na ten cel urządzonych, a zamykanych na sztaby i kłódki. Kiedy wszyscy zabierali się do snu, nagle odezwało się wycie psów, czem zaniepokojony pan J. wybiegł w negliżu na dziedziniec i spostrzegł sześciu drabów w najlepsze gospodarujących około sztab i kłódek. Pan J. dał kilka strzałów z rewolweru w powietrze i tem spłoszył rabusiów.  Kradzież ograniczyła się na zabraniu chomont jednemu z włościan i skradzeniu kilkunastu fas ze śmietaną z wozów, stojących w dziedzińcu. Wartość strat, obliczonych przez włościan, sięga 200 rs. Miejscowość wspomniana gwałtownie potrzebuje wzmocnionej opieki policyjnej.

- 1890 r.: Napady i rozboje na szosie radzymińskiej nie schodzą z porządku dziennego.  W ubiegły poniedziałek znów na przejeżdżającego włościanina, tuż około Zacisza, napadło czterech drabów, żądając pieniędzy. Gdy napadnięty stawił opór, rabusie rzucili się na niego i, poturbowawszy go, ograbili z kilkudziesięciu rubli, jakie miał przy sobie. Po dokonanej operacji rabusie umknęli bezkarnie. Napadnięty poznał w nich znanych w okolicy złodziei, już niejednokrotnie karanych. Ponieważ w miejscowości wymienionej niema dnia, aby nie spełniono jakiej kradzieży, zwracamy przeto uwagę czyją należy na większą czujność władz miejscowych.

- 1890 r.: W ubiegłą sobotę na jadącego szosą radzymińską furmana z przędzarni w Markach, wiozącego do fabryki pieniądze, około Zacisza napadło kilku drabów, żądając oddania takowych, lecz furman bronił się energicznie i pomimo kilku silnych razów dał im kilkadziesiąt kopiejek, reszty szczęśliwie ocalając.

- 1893 r.: Napady na szosie radzymińskiej, mimo czujności władz, nie ustają. W dniu onegdajszym na jadącego do Warszawy z mleczywem pachciarza, około Zacisza napadło kilku drabów. Wiózł on kilkadziesiąt garncy śmietany. Rabusie, nie zadawalniając się zrabowaniem kilkunastu garnków, t. j. ile mogli zabrać, resztę wyrzucili z wozu na szosę i cały towar tym sposobom zniszczyli. Natychmiastowa pogoń za rabusiami nie dała żadnego rezultatu.

- 1900 r.: Napaści i rabunki. Nocy onegdajszej na powracającą wozem z Warszawy mieszkankę wsi Struga, w gminie Bródno, Katarzynę Kurdynową, na szosie radzymińskiej, pomiędzy wsiami Zacisze a Drewnica, napadło kilku drabów, którzy zatrzymali furmankę, ściągnęli z wozu naczynia z wódką, wartości 40 rb., i z łupem zbiegli. —Tejże nocy, na 9-ej wiorście szosy radzymińskiej, w obrębie gminy Bródno, na powracającego z Warszawy mieszkańca Radzymina, Jankiela Bermana, napadła banda, złożona z kilkunastu mężczyzn, którzy zadali mu kamieniami rany w głowę, poczem zabrali z wozu towary na sumę 55 rb. i zbiegli bezkarnie. Śledztwo w toku.

- 1904 r.: Rzekomy obrońca, Wczoraj wieczorem mieszkaniec wsi Zacisze, w pow. radzymińskim, Jan Osiński, sprzedawszy zboże w Warszawie, powracał do domu. Za rogatką radzymińską, około Targówka, jakby z pod ziemi, wypadło na niego dwóch opryszków, żądając pieniędzy. Gdy już gotowali się do energiczniejszego czynu, nagle, jakby z nie- ba, spadła Osińskiemu pomoc w osobie 25-letniego młodzieńca, dosyć przyzwoicie ubranego. Na jego widok opryszkowię zbiegli, a Osiński serdecznie podziękował nie znajomemu wybawcy. „Jestem sam ofiarą napadu- odrzekł ten- niedaleko ztąd ograbili mię ze szczętem, zabierzcie mnie więc na wóz, a będzie raźniej jechać.” Osiński zgodził się, oczywiście, i ruszono dalej. Aliści, gdy minęli karczmę w Targówku, znów zastąpiło im drogę dwóch łotrów. Rzekomy obrońca tym razem nie stanął po stronie Osińskiego, lecz pierwszy pchnął go nożem w piersi. Wieśniak padł bez przytomności, a rabusie zabrali mu z kieszeni rb. 40 i zbiegli.

- 1904 r.: Mieszkaniec gminy Radzymina, Stefan Michalski, wczoraj, o godz. 7 wieczorem, sprzedawszy nabiał w Warszawie, powracał do domu. Za rogatką radzymińską blizko Targówka podeszło do niego trzech nieznajomych mężczyzn i prosiło o zabranie ich na wóz. Włościanin odmówił, tłómacząc się, że ma lichego konia, który ledwie wóz uciągnąć może. Rozmawiając po drodze, przygodni towarzysze podróży doprowadzili włościanina aż poza Targówek, gdy zaś znaleźli się w polu, wszyscy trzej rzucili się na Michalskiego i tak pobili go kijami, że stracił przytomność. Wtenczas zabrali mu z kieszeni gotówką rb.15 oraz konia z wozem i zbiegli. Poranionego na drodze znalazł jakiś podróżny i przyprowadził do przytomności. Na tejże szosie onegdaj napadnięto trzech gospodarzów z Radzymina: Łazickiego, Pietrzocha i Ciołkowskiego. Powracali oni z Warszawy, gdzie spieniężyli słomę i różne artykuły żywności. Niedaleko od Marek wypadło z boku kilkunastu opryszków, otoczyli gospodarzów, zabrali im wszystkie pieniądze i, pobiwszy ciężko, znikli w ciemnościach. Wypadki tego rodzaju są na szosie radzymińskiej na porządku dziennym.

- 1905 r.: Straszna szosa. Szosa radzymińska znowu dała znać o sobie zbrojnym napadem opryszków na przejezdnego. Tym razem ofiarą był p. W. F., dzierżawca kolonji we wsi Ulasek, w gminie Ręczaje, który późnym wieczorem w drugie święto powracał od rodziny z Warszawy. Już we wsi Drewnicy, gdzie przystanął na chwilowy popas, zwróciło jego uwagę kilku ludzi podejrzanych, którzy bacznie mu się przyglądali, wreszcie udali się pieszo szosą w stronę Marek. Po popasie p. F. ruszył tą samą drogą, a mając się na baczności jechał z rewolwerem w ręku. Około osławionej topoli zauważył kilka sylwetek ludzkich, podążających ku jego bryczce. Przygotował się więc do energicznej obrony, ale nim zdołał wystrzelić, już z tyłu pochwyciło go kilka silnych rąk ludzkich, a z boków wskoczyło na bryczkę kilku opryszków, którzy w mgnieniu oka rozbroili p. F. i zaczęli go bić niemiłosiernie. Gdy pod razami temi utracił przytomność, rabusie splądrowali mu kieszenie, a zabrawszy kilka rubli gotówki, samego zepchnęli na szosę i jego wozem odjechali. Fakt to jeden z kilkudziesięciu chyba, jakie w ostatnich miesiącach zanotowaliśmy z kroniki tej strasznej szosy.

- 1933 r.: Napad na szosie. Na powracającego do domu, 24-letniego Wacława Porycha, (Elsnerów), na szosie Radzymińskiej napadło dwóch opryszków, którzy, prawdopodobnie w celu rabunkowym poranili Porycha. Na wszczęty przez napadniętego alarm, napastnicy rzucili się do ucieczki. Rannego przewieziono na opatrunek na stację Pogotowia.

      Szosa radzymińska zyskała ponurą sławę, a incydenty na niej bywały przedmiotem czarnego humoru. Satyryczny periodyk „Mucha” opublikował anegdotę „O dwunastej w nocy na szosie radzymińskiej”: Niewyraźna figura do spóźnionego warszawiaka. — Panie, nie mam ani grosika przy duszy, daj mi pan rubla, a uratujesz pan życie ludzkie. Dowcipny warszawiak. — Albo twoje życie, oberwusie, rubla warte? Niewyraźna figura. - Moje nie, ale pańskie to chyba warte.

Z grupami przestępczymi z różnym skutkiem zmagała się straż ziemska, a w II Rzeczypospolitej policja. W wyniku działań prewencyjnych i śledczych odzyskiwano część skradzionych przedmiotów, a sprawców karano. Przeprowadzono przynajmniej raz zmasowaną rewizję terenową, przeszukując „podejrzane domy” i zatrzymując „indywidua”.

- 1890: Nocy onegdajszej między godz. 2-gą a 3-cią, Antoni Gołębiowski, wioząc kartofle na sprzedaż z folwarku Chruściele, gm. Małopole, na szosie radzymińskiej między Zaciszem a Elznerówkiem został napadnięty przez trzech drabów, którzy, ściągnąwszy kilka worków kartofli, zbiegli. Dzięki energicznemu śledztwu przeprowadzonemu przez strażnika ziemskiego Rypalskiego, udało mu się szajkę rabusiów wyśledzić i połowę łupu odebrać. Poznani przez strażnika rabusie są: Antoni Dąbrowski, Jan Dąbrowski i Andrzej Mońka.

- 1902: W bieżącym tygodniu na przejeżdżającą do Warszawy szosą radzymińską, około Folwarku Lewicpol mieszkankę wsi Maciołki, powiatu radzymińskiego, Marjannę Dębską, liczącą lat 36, napadli około godz. 5-ej rano trzej nieznani złoczyńcy, którzy zagrabili z wozu wiezione przez nią towary, a mianowicie nabiał i owoce. Wskutek skargi Dębskiej, policja przedstawiła jej trzech znanych złodziejów z Targówkaw liczbie których, Dębska poznała jednego z napastników, a mianowicie Jana Czeputowicza.

- 1930: Kanonada na szosie radzymińskiej. Posterunkowy Marjan Santorek, przechodząc szosą Radzymińską zauważył dwóch „potokarzy“ kradnących z wozu chłopskiego: jeden- prosiaka, drugi- garnek mleka. Złodzieje widząc posterunkowego, pozostawili łup, sami zaś rzucili się do ucieczki. Santorek za nimi. Gdy wezwanie do zatrzymania nie odniosło skutku, policjant dał za uciekającym 12 strzałów z rewolweru. W wyniku jeden ze złodziei: Piotr Lerutiew z Wołomina zatrzymał się i został aresztowany. Drogi - Czesław Lipowski z Zacisza - zbiegł.

  - 1899: Wielka obława. W celu wytropienia rabusiów, operujących w okolicach Pragi, naczelnik straży ziemskiej rewiru praskiego, kapitan Fedorow, nocy onegdajszej przedsięwziął wielką obławę. Do udziału w obławie powołano włościan pod kierunkiem wujta gminy Bródno, p. Kowalskiego i sołtysa wsi Targówek, strażników z rewiru praskiego i okolicznych, oddział straży zbrojnej z powiatu radzymińskiego, tudzież agentów warszawskiego wydziału śledczego do rozpoznawania rzezimieszków miejskich. Obława zajęła znaczną przestrzeń podmiejską w okolicach Targówka, Nowego i Starego Bródna, Zacisza, rewidując domy podejrzane, budynki fabryczne, zakłady felczerskie i inne. Ogółem zatrzymano do 40 indywiduów, podejrzanych lub ściganych sądownie, nadto wielu włóczęgów. Obława rozpoczęta o północy, trwała do godziny 7-ej zrana.

Kurjer Warszawski 115/1905

    To precyzyjne uderzenie w półświatek, żerujący na mieniu użytkowników szosy radzymińskiej, uczynione przez karzące ramię sprawiedliwości, nie na długo podniosło bezpieczeństwo na tym szlaku komunikacyjnym. Miejsce wyeliminowanych zajęły kolejne hieny, żadne łatwego zarobku; zradykalizowały się także metody terroru. Pod Zaciszem rozlegały się coraz częściej strzały, dochodziło do krwawych szamotanin. W jednej z potyczek ze złodziejami brał wójt bródnowski Czarnota:      

- 1906: Bandytyzm na szosie. Przed kilku dniami szosą radzymińską, o godz. 5-ej po południu, wracało z Warszawy do Marek trzech robotników z fabryki Br. Briggs, wioząc 2,000 rbl. na wypłaty fabryczne. Pomiędzy Zaciszem a Drewnicą na robotników tych napadła banda opryszków, którzy dali ognia z rewolwerów. Postrzelone konie poniosły i to ocaliło robotników, którzy z całą sumą szczęśliwie dojechali do Marek. Na odgłos strzałów strażnicy ziemscy z Marek z wojskiem rzucili się w pogoń za bandytami, strzelając do nich. Jednego z nich ujęto. Jest to Władysław Trzos, dezerter z wojska.

- 1933: Aresztowanie sprawców napadu na szosie radzymińskiej. Nocy wczorajszej na szosie radzymińskiej pod Targówkiem napadnięto, obito kastetami i postrzelono powracającego do domu 28-letniego Jana Karczmarczyka (Radzymin). Jak to podawaliśmy, Karmarczyka znaleziono na szosie i przewieziono do szpitala Dz. Jezus w stanie beznadziejnym. W sprawie tego zbrodniczego napadu wszczęte dochodzenie ustaliło, iż napad był dokonany na tle porachunków osobistych i doprowadziło do aresztowania dwuch napastników. Są to: 31-letni Djonizy Szepietowski (Szeroka 33) i 34-letni Paweł Karpiński (Radzymińska 18). Obu aresztowanych osadzono w więzieniu. Dalsze dochodzenie w toku.

- 1936: Wyłowienie bandytów. Wczoraj w nocy w Zaciszu pod Warszawą (szosa Marki—Warszawa) 4-ch uzbrojonych opryszków ograbiało zdążających z produktami chłopów. Zabierano im produkty, nie szczędzono i kożuchów. Zaalarmowana o tych napadach policja zorganizowała obławę i jednego z opryszków - mimo strzelaniny- pochwycono na szosie. Był to Aleksander Susik, dezerter z Wilna, bawiący u rodziny na świętach w Zaciszu. W ciągu dnia policja wyłowiła pozostałych bandytów i odstawiła ich w nocy do aresztu policji powiatowej.

- 1937: Schwytanie bandy rabusiów. Na szosie radzymińskiej, w pobliżu Zacisza, trzech opryszków napadło na przejeżdżającego furmana. domagając się wydania pieniędzy. Ponieważ furman nie posiadał gotówki, napastnicy pobili go. W tyra czasie w pobliżu przejeżdżał wójt gminy Bródno, Zygmunt Czarnota, który pospieszył z pomocą napadniętemu furmanowi i wystrzelił na postrach dwa razy z rewolweru. Rabusie nie ulękli się broni, osaczyli wójta, odebrali mu rewolwer, pobili go i zbiegli. O kilkaset metrów dalej rabusie napadli na furmana Nutę Herszfelda i już pod groźbą rewolweru zażądali pieniędzy. Furman narobił takiego wrzasku, że zaalarmował patrolującego policjanta. Przybyły policjant stoczył z rabusiami zażartą walkę i zdołał obezwładnić wszystkich, po czym przeprowadził całą szajkę do komisariatu. Rabusiów osadzono w więzieniu. Skradziony wójtowi rewolwer skryli oni na szosie pod kamieniem. Rabusiami okazali się: Roman Zakrzewski z Zacisza, Stefan Zaręba i Piotr Koperski.

     W 1897 r. bandyci z szosy radzymińskiej byli tak bezczelni, że odważyli się na odbicie swojego towarzysza konwojowanego do sądu: „W dniu onegdajszym na dążącego z Marek Walentego Świecę napadł znany policji rzezimieszek, Jan Motyczyński, który pobił S. i obezwładnionemu odebrał pugilares z 20 rs. oraz walizę z odzieżą. Napastnik próbował zbiedz; strażnicy przytrzymali go jednak i odprowadzili do aresztu w Zaciszu.  Nazajutrz Motyczyński, wezwany w sprawie karnej do X-go rewiru sądu pokoju, dążył do Warszawy pod strażą dwóch dozorców. W pobliżu Targówka na konwój napadło dziesięciu drabów uzbrojonych w łopaty i pałki. Po zaciętej walce Motyczyński zbiegł wraz z napastnikami. W sprawie tej prowadzi się energiczno śledztwo”.

         Niekiedy z odsieczą napadanym przychodzili robotnicy z okolicznych fabryk, którzy nie bacząc na uzbrojenie bandytów, dokonywali „obywatelskiego zatrzymania”:

- 1905 r.: Pomiędzy wsią Targówek a Zacisze pod Bródnem napadnięto onegdaj o godz. 5-ei po poł. na przejeżdżającego szosą Karola Knoba, ekspedytora przędzalni Briggsa, którego wiózł na bryczce Andrzej Wieczorek. Napastnicy, uzbrojeni w brauningi, zrewidowali obu jadących i odebrali 1000 rb., poczem rzucili do ucieczki. Poszkodowani wszczęli alarm i jednego z uciekających bandytów przy pomocy nadbiegłych robotników zatrzymali. Jest to mieszkaniec powiatu skierniewickiego Józef Grzeszczak, lat 22, mieszkający ostatnio w Warszawie przy ul. Dalekiej 5. Znaleziono przy nim brauning. Grzeszczaka silnie obitego podczas chwytania, umieszczono w szpitalu więziennym.

- 1906 r.: Na przystanku Drewnica przy wysiadaniu z wagonu na kasjera cegielni, który wiózł z Warszawy 2,100 rb., napadło 3 grabieżców, którzy wystrzałami z rewolwerów ciężko go ranili i zabrali pieniądze. Nadbiegli robotnicy dogonili bandytów, którym odebrali pieniądze i dwóch schwytali.

- 1907 r.: Wczoraj, o godz. 2 po poł., na szosie radzymińskiej, w pobliżu osławionego Zacisza, na kilka platform fabryki mareckiej, z których na jednej jechał urzędnik tej fabryki z pieniędzmi, napadło sześciu bandytów, groźbą rewolwerów zmusiło woźniców, aby skręcili w las, tu zabrało urzędnikowi część pieniędzy, porozcinało uprząż i, zakazawszy alarmu, rozpierzchło się. Wtedy ograbieni dali znać robotnikom sąsiedniej garbarni Cieślikowskiego, ci zaś puścili się w pogoń za bandytami i, mimo strzałów, jednego z nich ujęli. Jest to dwudziestokilkoletni mężczyzna, przyzwoicie ubrany. Odmawia on podania nazwiska. Dziś do policji przyprowadzono drugiego ujętego bandytę.

Tam, gdzie służby porządkowe nie radziły sobie z sytuacją, do akcji wkraczały czasem… siły natury:

- 1925: Utoniecie złodzieja. Komendant posterunku policyjnego w Markach przod. St. Koziełło wraz z kilku policjantami udał sic wczoraj w nocy w przebraniu cywilnem na szosę radzymińską pomiędzy stacje Drewnica i Zacisze, w celu pochwycenia grasujących tam rabusiów, którzy napadali na przejeżdżające w stronę Warszawy wozy włościańskie. Po kilkugodzinnych obserwacjach pochwycono jednego z tych opryszków, 28-letniego Pawła Lasockiego z Marek; z kolei wpadli w ręce policji: Wacław Dudziński i Michał Kałunik. W drodze do posterunku poza stacją Zaciszem, Lasocki wymknął się i lawirując wśród jadących wozów na szosie, usiłował zbiedz w stronę Warszawy. Jeden z policjantów dał wobec tego kilka strzałów na alarm co nie odniosło żadnego skutku, jednak uciekający rabuś, pragnąc powstrzymać pogoń, skoczył do przepływającej wzdłuż szosy sadzawki i począł przedostawać się na przeciwny brzeg. To samo uczynił posterunkowy Lipiński, który wydostał się wcześniej na drugą stronę i zmusił rabusia do odwrotu. I oto w momencie, gdy reszta policjantów usiłowała już pochwycić Lasockiego, zrzucił on z siebie kurtkę i powtórnie wskoczył do wody, gdzie zginął z oczu policjantów, ukrywając się najwidoczniej w przybrzeżnych krzakach. Wszczęto poszukiwania i po pewnym czasie zauważono, iż Lasocki traci siły i woda niesie go ku brzegowi. Wydobyto go na brzeg ze słabymi oznakami życia. Mimo stosowania doraźnych zabiegów i pomocy lekarza — Lasocki zmarł.

     Napady i grabieże zdarzały się nie tylko na szosie radzymińskiej. Niepokojono bogatszych gospodarzy, młynarzy, sklepikarzy, właścicieli folwarków, włamywano się do urzędu gminy w Zaciszu, atakowano nawet kolejkę. Długa jest też lista mieszkańców ówczesnego Zacisza, posiadających interesujący śledczych życiorys… Ale o tym innym razem.  

 

Łąka przy Radzymińskiej- fotoalbum 2007-2016

Willa Fabian

$
0
0

    Willę Fabian (choć nie pod tą nazwą) skojarzą mieszkańcy okolic Gliwickiej, Spójni i Czarnej Drogi, bo obok chodziło się zawsze do sklepu na Kościeliską, do apteki i przystanku przy Radzymińskiej. Fotografia pochodzi z czasów, gdy drewniany budynek śmiało prezentował się oglądającym. Zbudował go tramwajarz Fabisiak w 1933 r. Willa stoi na skrajnej parceli należącej do Folwarku Zacisze, od południa przylegając do gruntów Elsnerowa B, a po przekątnej (za Remontową) do ziem Targówka 18 C. Prawdziwy trójstyk granic... Gdy właściciele (a w zasadzie córka budowniczych) przenieśli się na Muranów, ściany z brązowych stały się coraz bardziej czarne, pochylił się dach, skruszały kominy. A przecież dom miał niegdyś tyle uroku, że przeniósł go na płótno malarz, goszczący w domku w widłach Remontowej i Gdyńskiej. Teraz mankamenty konstrukcji wstydliwie chowają się za ścianą rozszalałej zieleni. Gdy wybito szyby, puste oczodoły okien, niegdyś patrzące na nieliczne domki w sąsiedztwie i bezkresne łąki ciągnące się po Bródno, zabito deskami. Willa Fabian jakby drzemie, ale w rzeczywistości dawno odeszła z topografii Zacisza...  

Głazy zaciszańskie

$
0
0

   Głazy narzutowe, świadectwo przeszłości geologicznej Ziemi, są blokami skalnymi przywleczonymi w epoce zlodowacenia przez lądolód skandynawski. Największe, wolnostojące lub ich grupy, o walorach poznawczych i krajobrazowych, objęto ochroną prawną w formie pomników przyrody nieożywionej. Umieszczone na nich tablice lub napisy godnie upamiętniają wydarzenia historyczne lub wybitne postacie związane z dziejami miasta. Inne tkwią w fundamentach i murach starówki, zamku czy kościołów.

  W okolicy Zacisza, w zakolu Malborskiej i Głębockiej, na skraju Lasu Bródnowskiego leżą trzy głazy narzutowe z wyrytą informacją o znajdującym się tuż obok grodzisku (granit różowy o teksturze różnoziarnistej porfirowej i gnejs różowy o teksturze średniokrystalicznej). Przed wejściem do ratusza ustawiono głaz-  pomnik „żołnierzom pochodzącym z Bródna, Targówka i Zacisza” ( klikaj w linki, aby zobaczyć zdjęcia ).  Pomnik Józefa Elsnera na ul. Nefrytowej w formie ułamanej kolumny wykonano z granitu . Imponujące wrażenie wywierają głazy umieszczone w ramionach kratownicowego krzyża na Cm. Bródnowskim (pomnik więźniów politycznych straconych w latach 1944-1956 ).  Kilka głazów wala się na ul. Rzeszowskiej na tyłach tegoż cmentarza . Głaz przy Bartniczej upamiętnia Redutę Bródnowską z 1944 r.      Wszyscy znają warszawskie głazy narzutowe wyeksponowane przed Muzeum Ziemi czy Muzeum Geologicznym. Wiele głazów wydobyto w Warszawie podczas budowy metra, mają status pomników przyrody nieożywionej: 

(http://zielona.um.warszawa.pl/tereny-zielone/obszary-i-obiekty-chronione/glazyhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Pomniki_przyrody_w_Warszawie ). 

Na zdjęciu: Byszewska, Penelopy, Deszczowa, Czerwińska, Grodzisko, Skrzypcowa.

    Największym głazem w Polsce jest „Trygław”, leżący w miejscowości Tychowo, w woj. zachodniopomorskim. Ma 7,8 m wysokości, obwód 50 m i szacowaną masę ok. 2000 ton! Na Mazowszu królem głazów jest Głaz Mszczonowski w Zawadach, jasnoszary piaskowiec o lepiszczu krzemionkowym czasu miocenu . W Piasecznie leży 100- tonowy głaz „Mazur” , granitoid czerwony (17,5 m obwodu i 2,5 m wysokości ). Niedaleko Zacisza, pod Kobyłką, zobaczyć można „Edmunda” .

  Mniejsze głazy są dziś chętnie wykorzystywanymi ozdobami ogrodów, najczęściej używanymi jako element ogródka skalnego. Kiedyś kładziono je na ulicy przed posesjami, chcąc uchronić trawnik lub roślinność przed rozjeżdżaniem. Ileż głazów tkwiło w nawierzchniach ulic jako bruk: odkryto je niedawno podczas remontu Blokowej, te na Łodygowej, Kondratowicza czy Młodzieńczej przykrywa asfalt. „Kocimi łbami” utwardzona była do niedawna Lewinowska. 

Hitlerowski obóz pracy na Łodygowej

$
0
0

    Na terenie powiatu warszawskiego hitlerowskie obozy pracy przymusowej istniały w kilku miejscowościach, m. in. w Falenicy, Rembertowie, Wilanowie, Burakowie, Pustelniku (cegielnie Osinki i Henryków, Kruczek), Ursusie, Kępie Falenickiej, Legionowie, Karczewie. Obóz pracy w Zaciszu  założono w zabudowaniach (filii?) fabryki mydła „Sport” przy szosie ząbkowskiej w październiku 1941 roku. Przebywali w nim Polacy oraz obywatele polscy pochodzenia żydowskiego, przeciętnie ok. 1500 osób. Arbeitslager Zacisze nr 947 35 należał do Urzędu Gospodarki Wodnej (Wasserwirtschaftsamt). Więźniowie oczyszczali kanały melioracyjne i prowadzili prace ziemne. Egzekucje były wykonywane poza terenem obozu.  Rada OPWiM nie posiada innych informacji o tym obozie.  Obóz pracy zorganizował dr Rupprecht. Wg artykułu na stronie marki.net „obóz był przeznaczony przede wszystkim dla chłopów z powiatu warszawskiego i radzymińskiego, którzy nie oddali kontyngentu okupantowi”, „dla tzw. elementów asocjalnych — osób nie oddających kontyngentów, kradnących drzewo, lub dla tych, którzy nie zapłacili kar pieniężnych. Strażnikami w tym obozie byli żandarmi i członkowie służby specjalnej (Sonderdienst)”, komendantem miejscowy volksdeutsch Bochensky. Być może na wzór Ząbek, więźniowie byli zakwaterowani w barakach na pryczach na trzech poziomach.  Obóz był otoczony płotem i składał się z kuchni, stołówki, baraku drewnianego, szopy z materiałem opałowym.  Wg Czesława Strzałeckiego, mieszkańca ul. Wschodniej, "groby ofiar ludzi pomordowanych w obozie, ubogie i ledwie zaznaczone skromnymi krzyżami, znajdowały się na cmentarzyku niemieckim przy Łodygowej, na którym stał także symboliczny obelisk gen. von Fritza . W 1944 roku Niemcy rozstrzelali ostatnich 12 więźniów, a obóz zlikwidowano”. Wg niepotwierdzonych źródłami informacji, Niemcy spalili żywcem dużą grupę ludzi zamykając ich uprzednio w jakimś dużym budynku/fabryce, być może w momencie likwidacji obozu.  

Fot.: Obóz znajdował się za ulicą Łodygową   

 W obozie szerzyła się biegunka i tyfus. Niemcy bali się chorób zakaźnych, więc zatrudnili w nim doktora Sergiusza Hornowskiego, lekarza opiekującego się już obozem przejściowym dla Żydów, założonym w 1940 r. w Ząbkach przy ulicy Budkiewicza. Dr Hornowski, zakonspirowany lekarz II rejonu AK, wyciągał z obozu przede wszystkim członków konspiracji, przede wszystkim z II Rejonu i radzymińskiego Obwodu „Rajski Ptak” - ”Burak” ( R. Żbikowski,   Ząbki - dzieje, ludzie, miasto) .
   W ramach Służby Ochrony Powstania Warszawskiego miała działać tzw. służba jeniecka, przygotowana do opanowania pewnych obiektów niemieckich i dozoru jeńców.  Dla rejonu Marki wskazano punkt przesyłkowy jeńców- baraki obozu pracy Targówek. Gdy w obozie wybuchł pożar, wzniecony przez należących do Armii Krajowej członków Ochotniczej Straży Pożarnej, więźniów jeszcze nie dowieziono. Wezwani do pożaru strażacy „gasili” go benzyną. Baraków już nie odbudowano.

  Obóz znajdował się między dzisiejszymi ulicami Łodygową a Lewinowską, wschodnim bokiem przylegał do ulicy Strużańskiej. Jakiś czas po II wojnie widoczne były jego fundamenty. A potem ślady i pamięć zaginęły... Obecnie jest to częściowo pusta parcela, od strony Łodygowej stoi stacja benzynowa, warsztat Nord Glass i nieukończony budynek usługowy.

   Najwyższy czas poczynić kroki w kierunku upamiętnienia tego miejsca kaźni narodu polskiego, choćby przez ustawienie w tym miejscu głazu narzutowego z pamiątkową tablicą. 

Kanały bez wody, zalane ulice...

$
0
0

Zdjęcia w normalnej rozdzielczości można obejrzeć na: 

https://www.facebook.com/targowekbrodnozacisze/

   Osiem lat temu pisałem, że "kanały zaciszańskie nie toczą tyle wody, ile stoi jej po opadach na zaciszańskich ulicach": 

http://warszawazacisze.blox.pl/2008/01/PO-DESZCZYKU.html

   W zasadzie niewiele się przez ten czas zmieniło. Wynalazki ZDM doby króla Ćwieczka- "rowy odparowalne" na Młodzieńczej i Łodygowej (wyryte ostatnio i na Rolanda) nie nadążają z odparowywaniem i rozlewają się na jezdnie, a przejeżdżające samochody rozchlapują wodę na wszystkie strony świata i wszystkich przechodniów. O częstotliwości zbierania się kałuż świadczy silne skorodowanie ogrodzenia posesji Młodzieńcza 36. Dla urozmaicenia- tam, gdzie rowów nie ma, woda zbiera się na chodniku i nie sposób przejść (nr 23), zwłaszcza, że pobocze zastawione jest przez klientów sklepu KTD (nr 15). Podobna sytuacja jest na Codziennej, gdzie zamiast wprowadzenia kanalizacji burzowej, na pasie zieleni wyryto skromne kratery, wysypane żwirkiem, z których woda rozlewa się tym razem na chodniki. Wraz z utwardzeniem większości ulic problemy z podmakaniem wcale nie zniknęły. Ciągle zapychają się studzienki kanalizacyjne, a woda z wyżej położonych ulic rwie na ulice biegnące w zaklęśnięciach terenu (np. z Chmurnej na Kanałową, z Lewinowskiej w kierunku Wolbromskiej, Płońskiej, Perłowej). Tu tworzą się imponujące rozlewiska. Ba, leje się przez ogrodzenia na teren posesji i piwnic położonych poniżej poziomu ulicy (Gilarska, Karkonoszy, Gibraltarska...)! Worki z piaskiem zamiast wycieraczki nikogo tu nie dziwią. Walkę z żywiołem prowadzą w ten sposób np. pracownice sklepu Groszek (samu) na Młodzieńczej. Połowicznym sukcesem zakończyła się walka na tzw. Pojezierzu Zaciszańskim, gdzie co prawda wyłożono trylinką ze zlikwidowanej pętli 512 ulicę Blokową, ale na poboczu pod bramami nadal tworzy się kraina tysiąca... oczek wodnych.  Sytuację komplikuje wysoki poziom wód gruntowych na Zaciszu. Woda pojawia się w piwnicach i garażach w rejonie niecki "płońsko-wolbromsko-perłowej". Winą za ten stan obarcza się  zamulenie  kanału melioracyjnego   na terenie ogródków działkowych. 

  Dlaczego Zacisze tonie po większej ulewie?  1. Przede wszystkim- w odróżnieniu od Targówka i Bródna- brakuje tu kanalizacji burzowej (woda ma parować na poboczach lub mieścić się w studzienkach!).   Pierwsze władze samorządowe zdecydowały, że na tej wsi wystarczy tylko kanalizacja sanitarna. 2. " Z daniem mieszkańców źle poprowadzono kanalizację deszczową podczas remontu ulic w 2008 r. (niewydolność studni chłonnych). Zniszczono też naturalne odpływy wód gruntowych podczas budowy kanalizacji, przez co poziom ich wzrósł tu o 1 metr" (zacisze.info). 3.  Winę ponosi również nadmierne zabetonowanie terenu. Jeśli wszędzie dominują asfaltowe ulice z chodnikami ( parkingami ) po dwóch stronach (sic!), podwyższone podwórka, szczelnie poobkładane kostką, domiska zajmujące niemal całe posesje, to jak deszczówka ma trafić do gruntu? Woda zalewa ulicę, a na przebudowę infrastruktury czy budowę nowych studni dzielnica nie ma pieniędzy... 

  Na pewno za podtapianie piwnic nie odpowiada, jak twierdził poprzedni mierny burmistrz, okresowe zarastanie koryta kanałów. Primo- wody w nich jak na lekarstwo, secundo- w piwnicach domów nad kanałami wody nie widziano od xx lat (autor świadkiem). Kanał Bródnowski istnieje właściwie tylko dzięki zrzutowi z rury EC Kawęczyn. Większej wody w kanałach nie ma i nie będzie, zagrożenie powodziowe ze strony kanałów to mit dla naiwnych (Zacisze leży w strefie zagrożenia tzw. wody tysiącletniej Wisły), za to kasa na golenie rowów do gołej ziemi (także rzadkich okazów roślin) i niszczenie schronienia dla wielu gatunków zwierząt znowu się znalazła!  

 

Czas na gondolowe dowozówki do Radzymińskiej? Wolbromska, fot. zacisze.info 2012 r.

 

 

Złoty wiek zaciszańskiego handlu

$
0
0

    Czy pamiętasz ten boom sklepów na Zaciszu na początku lat 90. XX w.? Zakupy robiono wtedy prawie codziennie- w większych sklepikach można było nabyć świeże i zdrowe produkty żywnościowe. Ekspedientki znały klientów i na odwrót, wizyta w sklepie była okazją do pogaduszek.    W tych mniejszych starano się zaspokajać gusta zwłaszcza stałego klienta, polecano mu niezbędne rzeczy, zamawiano, czego brakowało. Oczywiście zdarzali się nieuczciwi sklepikarze, oszukujący na reszcie czy świeżości, ale klienci nie w ciemię bici i te sklepy szybko upadały. Właścicielami sklepów byli przeważnie właściciele posesji, na lokale handlowe przeznaczano pomieszczenie na parterze, adaptowano garaż, wystawiano kiosk lub dobudówkę. Poza artykułami pierwszej potrzeby właściciele kusili nowościami z zachodu- np. słodyczami, gumami i sezonowo rozmaitymi petardami, toteż odwiedzały je chętnie wracające ze szkoły dzieciaki. Dziś niektórzy te pomieszczenia wynajmują na nocleg ekipom budowlanym- ot, żyłka do interesów… Położony w dobrej lokalizacji lokal ma szansę oferować inne usługi. Najlepszym przykładem jest początek Łodygowej (4-6), gdzie było już chyba wszystko: fryzjerzy, szafy, gastronomia „Pasibrzuch”, folie, akumulatory, ciucholand „Pewex”, wina, wreszcie dwie piekarnie i spożywczak.

   Rządy po 1989 r. stworzyły taki klimat gospodarczy, że osiedlowe sklepiki zaczęły wypierać z rynku najpierw super i hipermarkety (Makro 1995, HIT na Stalowej 1996, potem Carrefour na Głębockiej 1997 i Real w M1 w Markach 1999). Najszybciej padły sklepiki w tzw. słabszych lokalizacjach. W XXI w. z rodzimymi placówkami zaczęły konkurować sieciówki i dyskonty, prowadzone zazwyczaj na zasadzie franczyzy (Carrefour, Intermarche, Fresh Market, Żabka, Lewiatan, Aldik itd.). Chociaż prowadzi je Polak, gros zysków trafia za granicę do centrali. Należą do zagranicznych lub ponadnarodowych koncernów, dysponują ogromnym kapitałem, który pozwala im na ekspansję i generowanie olbrzymich obrotów. Podatki płacą na Cyprze lub w innych rajach podatkowych, a gdy domaga się ich płacenia polski rząd, płaczą, że ciągle ponoszą straty. Dostawcy i producenci inkasują najniższe możliwe stawki. Dziś polski sklep, który wychodzi na swoje, to rzadkość. Polski handlowiec nie jest w stanie walczyć z nieuczciwą konkurencją… i polskim fiskusem, który ściąga z rodaków skórę, przymykając oko na kombinacje obcych.

     Dziś polski handel zdominowany jest przez 2,6 tys. Biedronek, 550 Lidlów, 450 placówek Tesco, 315 dyskontów Netto, 180 Kauflandów. Zagranicznych placówek ciągle przybywa- polskich ubywa. W niektórych miastach    na każdej ulicy śródmieścia jest Żabka. Są czynne prawie całą dobę (we Wrocławiu „Małpka” wg szyldu pracuje od 6 do…26!). Personel haruje niczym na roli, konsument dostaje produkty tańsze, ale za to „gorszego sortu”, wyprodukowane pod inną nazwą niż „oryginał”, rzadko na lokalnym    rynku.    Zapomnijcie np. o świeżych, zdrowych bułeczkach- są z odmrażanego ciasta.    Tak samo z piwem- chmielu w nim nie uświadczysz, wypełniające większość lad „sikacze” powstają z zalewanej wodą zaprawy w proszku. Wielki koncern kreuje podaż i popyt- idealny konsument przyjeżdża samochodem, kupuje na zapas tony jedzenia w jednorazowych opakowaniach, jedzenia wysoko przetworzonego, naszpikowanego chemią i polepszaczami. W dodatku kiepsko orientuje się, która marka jest polska, która zagraniczna. Są ludzie, którzy myślą, że Biedronka to polski sklep, bo… ma polską nazwę!      Handlowy patriota powinien poprzestać na zakupach tylko w polskich sieciach (Społem, Polo Market, Top Market, MarcPol, droższe Alma, Piotr i Paweł). Z drugiej strony, ciekawe, kiedy nasze zarobki (pracownik Lidla w Niemczech dostaje za tę samą pracę 2-3 razy więcej) pozwolą na bezstresowe kupowanie droższej, ale zdrowszej, polskiej żywności?

   Sklepy na Zaciszu istniały już przed II wojną (to oddzielny temat), tu ilustrujemy sytuację na Zaciszu po 1989 r.  W latach 80. w krajobrazie handlowym   Zacisza dominowały sam-y , potem przejęte przez „prywaciarzy”: na Blokowej (w podejrzanych okolicznościach spalony ok. 1995 r.), przy Penelopy, Samarytanki, Młodzieńczej, Kościeliskiej (dwa ostatnie należą dziś do całodobowej sieci Groszek, a personel jest ukraiński). Chleb (zwłaszcza okrągły!) można było kupić w piekarni Chojeckiego na Młodzieńczej 1 (potem   także wszystko).   Na Jórskiego 19 handlowali w swej kamieniczce Kostykowscy, a obok w drewnianej budce Papierzyńska (13). Nieopodal mieścił się rzeżnik (35, dziś hurtownia papierosów). O Zawadzkich niedawno pisałem, o sklepie Kulnisowej w „Trzypiętrówce” czy Heniowej- niebawem.

    Popularnymi sklepami były: 

Saba (Blokowa 21), Non stop (Mroźna 11 +przemysłowy), Mix (Błotna 29), sklep w „zamku” na Kaśki Kariatydy, do którego biegano na przerwach ze szkoły (1990-2009?), czynny aż do 22 sklep Knapa  (Codzienna 8- przy pętli), ABC (Tarnogórska 2, obecnie sieć „od ido”), „Gizmo” (Pszczyńska 8).  Na Codziennej 61 na piętrze przez jakiś czas istniał Pewex (m.in. perfumy czy czyste kasety).

   Zdecydowanie zdrowe produkty oferowały budy warzywne: na Blokowej 38 róg Bohuszewiczówny (istnieje), na Codziennej 9 naprzeciw samu  (w tej klasycznej budzie przez okienko nabywało się także mięso i ryby; teraz sklep mięsny „u Dziewczyn”). Kolejna znajdowała się w widłach Kościeliskiej i Remontowej.

    Nie istnieją już sklepy z tamtych czasów:

„Keller” Blokowa 24 (ok. 1990-92?), Pospolita 23 r. Rozwadowskiej (petardy), „Promyk” (Gniazdowska 16+ naprzeciw warzywa?), „Kuperek”,„Lenarcik” (Blokowa 23), Czerwińska 29 r. Moszczenickiej, Codzienna 36 (ok. 1995),  „Groszek” Pszczyńska 26 (dziś pizza), Łodygowa 3- (wcześniej cyfra+), Bogumińska 22 (oranżada w torebkach), ABC Tużycka 2,  „Mikrus „ (Radzymińska 210), Bajeczna?, Bukowiecka r. Amelińskiej, Radzymińska 189 (przed apteką), Poranna 2a, Kościeliska 10?, Jórskiego 18 r. Karkonoszy, Samarytanka 15a (budka przy szkole), Wallenroda (mięsny), Pastelowa r. Gilarskiej, Karminowa r. Pastelowej, Seledynowa (łuk).   

   Ciągle trwają lub powstały w drugim rzędzie, zmieniając czasem kilkakrotnie szyld i właścicieli:

„Inna”/”Osa„(alkohole)/”Globi” Młodzieńcza 27a, Margo”/”Beata”/„Mirabelka” Korzystna 39a  r. Młodzieńczej, „Wysepka” (Wolińska), „Pod strzechą” Jórskiego 30, Penelopy r. Blokowej, Przy Wodzie (obok kiosk), Łodygowa 4 r. Chałupniczej (wcześniej szafy Komandor), Krynoliny 20a, Płońska 41, „Mati” Pszczyńska 21, Rolanda r. Fioletowej (d. „Emka”).

   W ostatnich latach powstały głownie dyskonty i sieciówki:  portugalska Biedronka (Fersta- poprzednio Marcpol, Kraśnicka, 2013), Żabki (Wolińska, Łodygowa, Freshmarket w piekarni, 2014), niemiecki Aldi (Radzymińska, 2015), carrefourowskie Globi (Młodzieńcza, poprzednio Inna).  Otworzono również warzywną „Witaminkę” w dawnym mięsnym „Kuperku-Lenarciku”  na Blokowej 23, nawet obleganą.

   W wielu sklepach można nabyć alkohole, jednak specjalizują się w nich sklepy: Radzymińska 161, Radzymińska 192 (Planet), Łodygowa 20, Młodzieńcza 3 (litewskie), Wyspowa 2, Blokowa 21 (po dawnej Sabie). Kilka lat temu na Łodygowej 4 istniał sklep z winami.

  W wyroby cukiernicze zaopatrywał zawsze Górski z Jórskiego 20 (dziś już jego następca), po 2010 r. powstało „zagłębie” cukiernicze na początku Łodygowej: Oskroba, Grzybki, Gromulska (niedawno rozebrana pod znowu odłożone poszerzenie Łodygowej). Najpopularniejsze ciastka (nie zawsze pierwszej świeżości) są w asortymencie wielu innych sklepów.

Śledź też profil "Targówek, Bródno, Zacisze-wczoraj i dziś" : 

https://www.facebook.com/targowekbrodnozacisze/


Czy Zacisze wstydzi się flagi narodowej?

$
0
0

    Święto Niepodległości (11 Listopada 2016) na Zaciszu. Barwy narodowe pojawiły się na nielicznych domach. Niektórzy wywiesili nawet dwie- coś na wzór lampki zapalanej za zbłąkane dusze, tych, którzy nie czują potrzeby eksponowania swego patriotyzmu. Rozumiem, że brak biało- czerwonej flagi oznaczał, że zaniesiono ją na Marsz Niepodległości :-) 

   Na Młodzieńczej, jednej z głównych ulic osiedla, łopotało zaledwie 7 flag (na 50 adresów). Bardziej biało- czerwono było chyba na przejeżdżających autobusach (zdj.). Na Łodygowej udekorowano flagą 7 domów (w tym kilka na blokach), na Kościeliskiej- 3 (na 25), na Samarytanki- 10 (na 30), na Jórskiego- 17 (na 60), na Codziennej- 17 (na 60). Marnie było na Radzymińskiej i w city Zacisza- tylko na "Leszczynówce", przy szkole, domu kultury i Straży powiewała flaga narodowa. 

    Flag biało- czerwonych nie uświadczysz na sklepach, zwłaszcza na Aldim, Obim czy na Groszkach.  Cóż, nie Polacy tam handlują (ale przecież dzięki Polsce się bogacą...).   Bez flagi na Mc Donaldsie (choć w tym dniu zarabiają na głodnych Polakach całego). Na osiedlowych sklepikach również ani skrawka flagi. Ujrzymy je w cudownym rozmnożeniu... gdy trzeba będzie zagrać na narodowych emocjach podczas meczów, by sprzedać więcej czipsów i piwa. 

Patriota z prawdziwego zdarzenia na Młodzieńczej

Czy Zacisze wstydzi się flagi narodowej?

$
0
0

    Święto Niepodległości (11 Listopada 2016) na Zaciszu. Barwy narodowe pojawiły się na nielicznych domach. Niektórzy wywiesili nawet dwie- coś na wzór lampki zapalanej za zbłąkane dusze, tych, którzy nie czują potrzeby eksponowania swego patriotyzmu. Rozumiem, że brak biało- czerwonej flagi oznaczał, że zaniesiono ją na Marsz Niepodległości :-) 

   Na Młodzieńczej, jednej z głównych ulic osiedla, łopotało zaledwie 7 flag (na 50 adresów). Bardziej biało- czerwono było chyba na przejeżdżających autobusach (zdj.). Na Łodygowej udekorowano flagą 7 domów (w tym kilka na blokach), na Kościeliskiej- 3 (na 25), na Samarytanki- 10 (na 30), na Jórskiego- 17 (na 60), na Codziennej- 17 (na 60). Marnie było na Radzymińskiej i w city Zacisza- tylko na "Leszczynówce", przy szkole, domu kultury i Straży powiewała flaga narodowa. 

    Flag biało- czerwonych nie uświadczysz na sklepach, zwłaszcza na Aldim, Obim czy na Groszkach.  Cóż, nie Polacy tam handlują (ale przecież dzięki Polsce się bogacą...).   Bez flagi na Mc Donaldsie (choć w tym dniu zarabiają na głodnych Polakach na całego). Na osiedlowych sklepikach również ani skrawka flagi. Ujrzymy je w cudownym rozmnożeniu... gdy trzeba będzie zagrać na narodowych emocjach podczas meczów, by sprzedać więcej czipsów i piwa. 

Patriota z prawdziwego zdarzenia na Młodzieńczej

Wytną Las Bródnowski, by zbudować tramwaj dla Derb?

$
0
0

 

Las od ul. Głębockiej- tu zaplanowano pętlę tramwajową 

 

 

Cały Las widoczny na zdjęciach zostanie wycięty w przypadku budowy pętli! 

   O budowie tramwaju wzdłuż Matki Teresy z Kalkuty, Wincentego i Głębockiej na gwałtownie rozbudowujące się tereny Lewandowa i Grodziska mówi się od dawna, ale sprawa nabrała tempa wraz z ostatnimi zmianami kadrowymi w ratuszu. Nowa wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska zapowiada przyśpieszenie budowy trasy. Na niedawnej komisji inwestycji i infrastruktury Rady Warszawy spółka Tramwaje Warszawskie przedstawiła następujący harmonogram:

- 2017-2018 – prace studialne i koncepcyjne oraz raport oddziaływania na środowisko,

- 2019-2020 – prace projektowe (stała organizacja ruchu, projekt budowlany) oraz przetarg na roboty budowlane,

- 2021-2022 – budowa trasy za około 150 mln zł z pętlą „etapową” przy urzędzie dzielnicy Targówek przy Kondratowicza (metro).

   Warto przypomnieć, że na tramwaj od Żaby wzdłuż Wincentego nie zgodził się urząd dzielnicy Targówek, gdyż inwestycja tego typu zablokowałyby możliwość poszerzenia wiecznie zakorkowanej ulicy. Tramwaj pojedzie więc naokoło cmentarza, a to stawia pod znakiem zapytania atrakcyjność tej trasy dla pasażerów zza Toruńskiej, którzy i tak wysiądą przy Kondratowicza do metra. Aby wywalić więcej pieniędzy w błoto, będzie nowy projekt, choć w 2012 roku na zlecenie ratusza firma DHV  analizowała przebieg tej trasy i przygotowała koncepcję w kilku wariantach (za: 

http://www.targowek.info/2016/10/ktoredy-pojedzie-tramwaj-na-bialoleke/ ) .

"Koncepcja przeprowadzenia linii tramwajowej w ciągu Głębocka - Trasa Olszynki Grochowskie j" przedstawia 5 wariantów przebieg linii tramwajowej wzdłuż ul. Głębockiej. W ich świetle

BUDOWA TRAMWAJU NA GŁĘBOCKIEJ OZNACZA MNIEJSZĄ LUB WIĘKSZĄ WYCINKĘ LASU BRÓDNOWSKIEGO!

 

warianty I i III

 

warianty IV i V

   Najmniej ingerują w drzewostan Lasu warianty: I i V, przewidujące przebieg torowiska pośrodku Głębockiej i poprowadzenie go tunelem pod Trasą Toruńską (S-8).

   Wariant I z tunelem (droższy o 60%)- zaczynałby się pośrodku Głębockiej na wysokości istniejącego przejścia dla pieszych i granicy Las-ogródki działkowe. W obu wariantach przewiduje się przejście podziemne dla pieszych pod Głębocką (lub kładkę), spod  C.H. do miejsca, w którym ścieżka rowerowa wchodzi dziś do Lasu. Budowa wyjścia z tego tunelu, poprowadzonego w stronę północną, będzie wymagała jednak wycinki kilkunastu drzew: naprzeciw przystanku i wejścia do centrum (od Zwałki do wiat przeciwdeszczowych, pomiędzy skrajem ulicy a ścieżką leśną).

  Najbardziej szkodliwa byłaby realizacja wariantów: II, III I IV. Zgodnie z nimi torowisko opuszczałoby środek Głębockiej na wysokości wjazdu na parking koło Biedronki i kina, aby przebiec skrajem Lasu i działek w kierunku wiaduktu nad Trasą S-8. Przewidziano nie tylko budowę wspomnianego tunelu dla pieszych, jak również trzyperonowej pętli tramwajowej na terenie Lasu, z zawrotką na terenie ogródków działkowych. Miałaby ona obsługiwać pasażerów przede wszystkim z dużego parkingu na 2500 miejsc (opcjonalnie Park&Ride), planowanego w części działek przylegającej do Toruńskiej. Parking ten ma służyć... kierowcom z Marek. Pętla miałaby charakter etapowy- pozwalałaby na częściowe uruchomienie linii w przypadku jej budowy etapami, docierałyby tu kursy skrócone, służyłaby zawracaniu w czasie awarii. W wariancie I parking natomiast proponuje się po stronie Lewandowa, jako bardziej funkcjonalny. W tych wariantach budowa torowiska wymagałaby "ukrojenia" kawałka Zwałki !

     W trakcie studiów i analiz zdecydowano, że rozpatrywane będą warianty I, III i IV. ZDM poparł warianty I i III, ZMiD- I. Pod względem presji na środowisko najbardziej korzystny byłby wariant IV (najmniej II i V). Przez autorów projektu rekomendowany jest niestety wariant III ze względu na funkcjonalność komunikacyjną (przesiadki do P&r) i... nie kolidowanie z Lidlem, który zbudowano mimo planowanej od 2012 r. trasy.

 

Dęby, klony jawory, brzozy, olchy, sosny- czy stracimy ten urozmaicony drzewostan?

    Pozostaje nadzieja, że zrezygnuje się z budowy pętli w Lesie, bowiem - jak sugerują planiści-  "szereg argumentów (głównie ruchowych i technicznych) przemawia za budową w jednym etapie linii tramwajowej aż za ul. Berensona, bez jej etapowego kończenia pętlą po południowej stronie Trasy Toruńskiej". 

   Twórcy projektu skonkludowali: "Wypracowanie optymalnego wariantu przebiegu linii tramwajowej wzdłuż ul. Głębockiej i Trasy Olszynki Grochowskiej jest zadaniem trudnym z uwagi na szereg nakładających się uwarunkowań przestrzennych, technicznych i komunikacyjnych (a także budżetowych), którego powinny być przy sformułowaniu takiego wariantu uwzględnione". Już dziś słychać głosy oburzenia wobec poprowadzenia torów pod oknami nowych osiedli: Zielonego Zacisza i Parku Leśnego. Znając nasze realia, tramwaj nie będzie miał żadnych priorytetów, a jeśli nawet, to zablokuje skrzyżowania jak dawniej przejazd na Radzymińskiej. Jeśli linia ma dzielić i niszczyć to, co pozostało na Targówku najcenniejszego- tereny zieleni- to chyba lepiej z niej zrezygnować i przestać wymyślać cuda. Idiota, który projektował pętlę w lesie, zamiast honorarium powinien otrzymać skierowanie do Drewnicy. W jak chorych umysłach rodzą się takie rozwiązania ? O wiele taniej jest wytyczyć bus pas i uruchomić dowozówki do metra, choć najlogiczniej byłoby rozważyć odnogę II linii metra za Toruńską, gdzie chaotycznie rozrasta się nowa, coraz większa sypialnia Warszawy. Bo czy jest sens wydawać olbrzymie pieniądze (pod presją unijnej dotacji) na kilkuprzystankową trasę tramwajową? Zapomniano też o dziwo o planach wydłużenia tramwaju od Annopola wzdłuż Toruńskiej, która to koncepcja żadnych konfliktów i kosztownych problemów technicznych nie rodzi. 

   Miejmy nadzieję, że zapowiedź budowy tramwaju to kolejna, kłamliwa obietnica ratusza, rzucona dla zdobycia głosów przed wyborami samorządowymi i próba zatuszowania fatalnego wizerunku po aferze reprywatyzacyjnej. A radni z Targówka powinni stanowczo stanąć murem za mieszkańcami i zdobyć się na protest w obliczu niszczenia (nie tylko) Lasu. Bo do tej pory widać ich najwięcej na facebookowych relacjach z otwierania placów zabaw. Ta bitwa jest do wygrania, o ile będziemy czujni!

Article 0

Viewing all 92 articles
Browse latest View live