Wejście do sklepu
Większość rdzennych Zaciszan bezbłędnie kojarzy nazwisko i sklepik Zawadzkich- przez pół wieku ważny punkt na mapie handlowej osiedla (artykuł także na nowej stronie https://www.facebook.com/targowekbrodnozacisze/ ).
Stanisław i Zofia Zawadzcy prowadzili go nieprzerwanie od 1945 roku do 1995 r., gdy oboje odeszli zza lady na wieczny spoczynek. Stanisław urodził się w 1916 r. w Grądach Lubelskich koło Bełżyc. W wieku 12 lat po śmierci ojca (powstańca styczniowego i Sybiraka) opuścił dom, by zarabiać na utrzymanie. Uczęszczał do szkoły rzemieślniczej, mieszkał w bursie, terminował u stolarza, wreszcie zatrudnił się w Fabryce Kamlera. Pracował też w modelarni wydziału MEL Politechniki Warszawskiej. Samodzielnie wykonał meble domowe (biurko, stół). W latach 1933-35 odbywał służbę wojskową w artylerii konnej. Miał zaszczyt trzymać wartę przy grobie Marszałka, którego był wiernym zwolennikiem. Nawet w komunistycznej PRL miał zawieszony w domu portret Piłsudskiego ( „na wszelki wypadek” milicja zabierała go swego czasu do więzienia na czas obchodów 1 Maja). Po ślubie z Zofią od 1943 r. mieszkali na Rybakach; po zburzeniu domu zamieszkali w marcu 1945 r. na Zaciszu u Roguskich (dziś Młodzieńcza 8). Wkrótce kupili ceglany dom pod nr 3a i otworzyli w nim sklep spożywczy . W grudniu przeżyli napad rabunkowy. W 1956 r. od strony Radzymińskiej dobudowali się Brożowie (również prowadzili sklep). Między domem a obecną remizą straży pożarnej przepływał od strony Kolejarskiej ku szkole dość głęboki kanałek. Studnia znajdowała się u Brożów (wodociągi przeprowadzono w latach 50.). Na fortówce (Sienkiewicza, od 1954 r. Młodzieńczej) leżał bruk. Do sklepu wchodziło się po 6-8 schodkach, co widać na fotografiach. Pan Zawadzki posiadał konia, który służył m.in. przy odgruzowywaniu Warszawy i zwożeniu cegieł na budujące się przedmieścia. Zaopatrzenie sklepu p. Stanisław wykonywał na bazarze na Brzeskiej, na Korsaka, na Banacha, pszenicę przywoził z Serocka, odwiedzał też targi w Legionowie, Pułtusku i Wyszkowie, gdzie zaopatrywał się hurtowo. Ponoć sprowadzał śledzie znad Bałtyku. Na handlowe wojaże wyruszał Żukiem, którego sam sprowadził z lubelskiej fabryki, posiadał także Citroena, DKW (uruchamianego „na pych”) oraz widocznego na zdjęciu Wartburga 312 o „wielkim promieniu skrętu”. Wiernym towarzyszem był pies Czaruś.
Dom Brożów i Zawadzkich, wczesne lata 60. XX w.
Stanisław Zawadzki, w tle ulica Młodzieńcza i dom Hendygierów (nr 4)
Pan Stanisław Zawadzki położył wiele zasług dla lokalnej społeczności: oprócz stałego zaopatrywania Zaciszan w świeże warzywa, nabiał i chleb, budował szkołę nr 84, Dom Kultury, służył w Ochotniczej Straży Pożarnej (do czego jeszcze wrócimy…). Jako wytrwałemu „kapitaliście” władza ludowa starała się zaszkodzić z każdej strony- przetrwał domiary, wysokie podatki za prowadzenie działalności, kary… za brak abonamentu rtv. W 1998 r. dom pod nr 3a został sprzedany. Przez jakiś czas w obłożonym białym sidingiem budynku mieścił się bar „Arka” (posiadał nawet letni ogródek, który od zgiełku ulicy osłaniały wielkie tuje w donicach), obecnie prosperuje tu restauracja „White Sushi”- jej dwusalowe, przytulne wnętrze można obejrzeć na Mapach Google ; w podwórzu ulokowała się myjnia samochodowa. Nie zmieniła się bryła budynku, dwuspadowy dach, wejście jest ciągle w tym samym miejscu. Może zachowanie tej tradycji przyniesie właścicielowi prosperitę przez kolejne 50 lat?
Państwo Zawadzcy i ich córka
Z niewielkiego wnętrza sklepu niedużo pamiętam. Lada z dwóch stron, kulturalny właściciel w granatowym fartuchu i okularach, charakterystyczny zapach jabłek i pysznej kwaszonej kapusty, trzymanej tak jak ogórki w beczkach pod ścianą. Zawsze kolejka wiernych klientów (jak napisała Krystyna Rubiec-Masalska, "chodziło się nie do warzywniaka, ale do państwa Zawadzkich"), w latach 80. korzystających również z udostępnianego przez właścicieli telefonu. Pszenica w workach, którą odważano na szalkowej wadze i przesypywano mi po 5 kg do dwóch toreb. Ile było mozołu z targaniem tego oburącz przez całą Młodzieńczą! Przeszklona lada, w której eksponowano rarytasy: cukierki, suche lody, chyba lizaki, oranżadę (wcześniej tę z ceramicznym kapslem), strzelające prażynki. Suche wielkie wafle, wyrabiane na Gliwickiej u Damięckiego, chrzan tarty na Fersta, warzywa w skrzynkach na podłodze, włoszczyzna. Tu nabywało się metalowe naboje do syfonów. Dzieciaki wracające z 84 wpadały po prostu po oranżadę, może gazowanego, niezapomnianego "Ptysia" i bułkę. Podobno była też papryka konserwowa w słoikach, po którą przyjeżdżał mercedesem smakosz z Rolanda. Myślę, że w dzisiejszych czasach sztucznej żywności taki sklep przeżyłby renesans- przecież zieleniaki koło pętli mają się świetnie, a ile jest lamentu przy likwidacji bazarku!
Córka państwa Zawadzkich- Zofia, mieszkająca obecnie z mężem Henrykiem i córką Katarzyną na pobliskiej ulicy, inżynier gazownictwa, niegdyś ławnik społeczny w Sądzie Okręgowym, kształciła się w szkole muzycznej na ul. Bednarskiej. Grała na pianinie pod okiem pani Wiłkomirskiej oraz na akordeonie, trenowała koszykówkę w Polonii, wyjeżdżała na obozy i zgrupowania z Legią. W latach 1973-1992 mieszkała na Stegnach. O Zaciszu, jego dawnych mieszkańcach i ulicach mogłaby opowiadać godzinami, więc … ciąg dalszy nastąpi.
Dom Brożów (po lewej) i dom Zawadzkich (dziś sushi) w 2014 r. (maps.google.pl)
Państwa Zawadzkich poznaliście już podczas spaceru Młodzieńczą w kierunku ledwie zasadzonego Lasu ok. 1960 r.- zdjęcia tu:
http://warszawazacisze.blox.pl/2015/08/Mlodziencza-1959-r-foto-wspomnienie.html
http://warszawazacisze.blox.pl/2016/02/Kondratowicza-1959-1963-fotowspomnienie.html
http://warszawazacisze.blox.pl/2015/10/A-gdy-nie-bylo-Lasu-Brodnowskiego-Foto-wspomnienie.html