W latach 30. XX wieku prasa kilkakrotnie pisała o problemach jednego z większych podwarszawskich osiedli: braku utwardzonych dróg, podtopieniach, niesprawnej komunikacji, fatalnych warunkach bytowych mieszkańców. Ten artykuł z "Dzień dobry" wyróżnia się fotografią- co jest wielkim rarytasem dla lokalnych historyków, gdyż zdjęcia Zacisza sprzed wojny można zliczyć na palcach.
Na zdjęciu utrwalono fragment ulicy Radzymińskiej (wtedy: Trakt Piłsudskiego). Szeroki rów z wodą ciągnął się po "lewinowskiej" stronie od Łodygowej po Lewinowską, mniej więcej w miejscu jezdni bocznej i do połowy posesji, przylegających do Radzymińskiej. Odcinek bliżej Łodygowej zasypano gdzieś przed 1938 r. w związku z budową istniejących do dziś "kamieniczek" (nr 252 i 256).
Można zgadywać, w którym miejscu wykonano fotografię. Pomocna jest analiza map geodezyjnych z lat 50. Drewniane chaty rozebrano najpóźniej w latach 50. Odniesieniem może być biały budynek, stojący w głębi posesji, prostopadle do drogi i rowu. Taka budowla istnieje do dziś pod nr 246- jest to dom dawnego sołtysa i radnego- Stanisława Banasia. Na jego wysokości przez rów przerzucona jest kładka dla mieszkańców m.in. dzisiejszej ulicy Nauczycielskiej. Dalej nad rowem wznosi się opisywany już przeze mnie sklep wędliniarski Werbanowskiego (http://warszawazacisze.blox.pl/2015/09/Cytrynowa-kielbasa-od-Werbanowskiego.html ). W tym wariancie chatę pośrodku rozebrano w latach 50., zaś budynek z okiennicami po lewej miał spłonąć w 1939 r. (wersja p. Alicji Pierzchalskiej, mieszkanki ul. Nauczycielskiej).
W wariancie drugim, dom stojący prostopadle znajdował się na posesji nr 226 naprzeciw Szkoły 84, zaś nad rowem (choć tutaj był już zasypany) stał budynek mieszczący restaurację Skalskiej.
A tytułowy odór? Może był tylko wymysłem dla przyciągnięcia czytelników. Dziś również piszą o innym odorze, wydobywającym się z kominów...